Smutna to opowieść, wszyscy będą płakać:
pokochała Magda pewnego chłopaka.
Idzi miał na imię, Blebak zaś nazwisko.
Gdy go pokochała, dała jemu wszystko:
dała wierną miłość i córki jedyne,
wdzięczną Salamankę i słodką Malinę…
… I słodką Malinę.
W domu razem z nimi zamieszkało szczęście,
rzadko się smucili, weselili częściej.
Byli jasną wyspą w zachmurzonym tłumie,
ciągle żartowali, nie każdy rozumiał.
Błogosławi Magda zwykłe dni i święta:
„Niechaj trwa ta chwila. Chwilo, jesteś piękna…
… Chwilo, jesteś piękna.”
Bóg z Diabłem mieszają ludzkie losy w młynie:
raz boskie na górze, diabelskie w dolinie.
Kręci się loteria na niebieskiej chmurze:
raz boskie na dole, diabelskie na górze.
Myśli Diabeł – tyle wokół Magdy szczęścia,
muszę temu szczęściu szybko łeb ukręcić…
… Szybko łeb ukręcić.
Posłał wnet na ziemię kobietę przebiegłą,
żeby zarzuciła sieci na Idziego.
Czy była bogatą, czy pięknością była,
ważne, że Idziego całkiem oślepiła.
Zapomniał o Magdzie, zapomniał o dzieciach,
zapomniał już Blebak o calutkim świecie…
… O calutkim świecie.
Blebaku, Idzisiu, cóż za wybór dziwny,
nikt cię tak nie kochał, jak twoje dziewczyny.
Blebaku, Idzisiu, czemuś taki słaby,
zostawiłeś Magdę dla diabelskiej baby.
„Nie ma rozgrzeszenia dla takiego czynu”
- płacze Salamanka, płacze i Malina…
… Płacze i Malina.
Magda łez nie traci, ona wierzy święcie,
że jej Idziś wróci, a z Idzisiem szczęście.
Przeminęła jesień, przeminęła zima:
„Mój Idziś powróci, bez nas nie wytrzyma.”
Przeminęła wiosna, przeminęło lato:
„Mój Idziś powróci, głowę daję za to…
… Głowę daję za to”
Upływają lata, a Idziego nie ma,
córki już na swoim, Magda sama jedna.
„Wyjadę daleko, do mazurskiej głuszy,
może wtedy Idziś w pogoń za mną ruszy.
Może w wielkim mieście obsiadły go troski,
niech na niego czeka dom na skraju wioski…
… Dom na skraju wioski.
Niech na niego czeka pokój malowany,
powała, jak niebo, posrebrzone ściany.
ogień w palenisku, pościel powleczona ...”
Magda czeka wiernie, jak Odysa żona.
Wszystko jest, jak trzeba, nic nie jest na opak…
Magda czeka wiernie, jak ta Penelopa…
…Jak ta Penelopa.
A tymczasem z nieba Pan Bóg Śmierć wysyła,
żeby pośród ludzi trochę pokosiła.
Śmierć potrząsa kubkiem, już grzechocą kości,
wypadło na Magdę, Śmierć przychodzi w gości.
Nocą puka w okno: „Zbieraj się Magdusiu,
choć się śmierci lękasz, każdy umrzeć musi…
… Każdy umrzeć musi.”
„Śmierci się nie lękam, mogę świat porzucić,
chyba, że przed śmiercią mój kochany wróci.”
Zaśmiała się chytrze Kostucha – Przechera:
„Gdy ktoś sam chce umrzeć, śmierć go nie zabiera.
Przyślę jej Blebaka, słodsze będzie żniwo,
gdy powrócę tutaj po Magdę szczęśliwą…
… Po Magdę szczęśliwą.”
Przeminęły lata, znów ktoś w okno puka,
Magda wstaje ze snu i latarni szuka.
Burza deszczem siecze, wicher szumi w drzewach,
z mroku się wyłania zawstydzony Blebak.
Klęka na kolana, w dłoniach trzyma serce:
„Czy mnie jeszcze zechcesz, choć zgrzeszyłem wielce…
… Choć zgrzeszyłem wielce?”
„Nigdy cię, Idzisiu kochać nie przestałam,
wciąż na ciebie czekam.” – Magda powiedziała.
Sadza go przy stole nad pełniutką miską:
„Teraz mi Idzisiu opowiadaj wszystko,
powiedz, jak tęskniłeś do mnie, do dziewczynek,
do twej Salamanki i do twej Maliny…
… I do twej Maliny.”
Siedzieli w zachwycie do samej niedzieli,
wszystko wypłakali, wszystko powiedzieli.
Zaśpiewały ptaki, zapachniały kwiaty,
kiedy zakończyli dziurę w czasie łatać.
Idzi, jak dzień jasny, Magda, jak motylek,
szczęście znów wróciło… lecz tylko na chwilę…
…Lecz tylko na chwilę.
Nie minęło czasu wiele, ani mało,
nagle coś straszliwie Magdę zabolało.
Myśleli – poboli i przestanie jutro,
ale nie przestało, a ból był okrutny,
ale nie przestało, wzmogło mękę srogą,
ciężko ruszać ręką, ciężko ruszać nogą…
… Ciężko ruszać nogą.
„Choroba straszliwa, z każdym dniem jest gorzej,
już ratunku nie ma – orzekli doktorzy. –
Zżera ją od środka, jak najdziksze zwierzę
nie pomogą żadne leki, ni pacierze.”
„Nie wierzę doktorom – Magda się opiera. – l
Gdy mój Idziś przy mnie, nie myślę umierać…
… Nie myślę umierać.”
Ostatniej niedzieli przyjechałem do nich.
Magda bolejąca już nie mogła chodzić.
Idzi ją ułożył na fotelu miękkim,
a ona nie chciała puścić jego ręki.
Patrzyli na siebie wzrokiem zapatrzonym.
Tak ich zostawiłem w ciemniejącym domu …
…W ciemniejącym domu.
Rozmawiałem z Magdą jeszcze w zeszłą środę,
jeszcze szczebiotała, jak ptak na pogodę.
A w niedzielę rano wiadomość dostałem,
kiedy ją dostałem, to się przeżegnałem.
Pisał Idzi krótko, po idzisiowemu,
że Magda umarła dwie godziny temu…
…Dwie godziny temu.
Siewco i Kosiarzu, Boże nasz mocarny,
czemu postępujesz, jak gospodarz marny?
Czemu tniesz przed żniwem najpiękniejsze kłosy,
a chwast wciąż się pleni z dala Twojej kosy.
Czemu tylko dobrych zabierasz do nieba,
a nam tu z gorszymi pozostawać trzeba…
… Pozostawać trzeba?
festiwal muzyki tradycyjnej "Tabor"
w Szczebrzeszynie
2008
6, 2008