O kuchennym zającu

O kuchennym zającu

8, 1965

Dom mój pod drzewem na pustej polanie.
              Pancerne okna i drzwi.
              Od rana do rana oczekiwanie.
              Na rożnie posępny dzik.
              
              Wychodzimy przed dom.
              Nikt nie jedzie, bo skąd,
              a o innych przybyszach nikt tu nigdy nie słyszał
              i nikogo też nie widać stąd.
              
              Więc co wieczór ty świeczkę mi zdmuchnij.
              Wielki zając, który mieszka w kuchni
              na dobranoc nas poliże językiem,
              mnie cztery, a ciebie dwa.
              
              Dzisiaj przy stole dwa jajka w rosole,
              z zieloną musztardą drób.
              Nagle, spójrz szybko przez okno, do kroćset,
              coś świeci, coś leci tu.
              
              Wybiegamy przed dom,
              coś się dzieje i skąd
              pędzi, pędzi kareta bez kół, bez stangreta, 
              trzy konie i czwartego pół.
              
              Pasażerowie, latarnie na głowie,
              a głowy czy mają to nikt się nie dowie.
              Nic to pewnego, kareta tak leci
              wciąż w górę, a nigdy w dół.
              
              Spójrz, oddala się już,
              już ogarnia ją mrok.
              Zastawimy dwie sieci, może wreszcie w nie wleci
              kareta za dzień lub za rok.
a         G           a         G
        Dom mój pod drzewem na pustej polanie.
        a       G          a   G
        Pancerne okna i drzwi.
        a      G       a      G
        Od rana do rana oczekiwanie.
        a         G        a   G
        Na rożnie posępny dzik.
        
        a       G          a   G
        Wychodzimy przed dom
        a          G          a   G
        Nikt nie jedzie, bo skąd,
        a    G           a               G          a 
        a o innych przybyszach nikt tu nigdy nie słyszał
        G         E         a   G
        i nikogo też nie widać stąd.
        
        a          a           F      F
        Więc co wieczór ty świeczkę mi zdmuchnij.
        a        a         F       F
        Wielki zając, który mieszka w kuchni
        a       G         a      G
        na dobranoc nas poliże językiem,
        a         G          a   G  
        mnie cztery, a ciebie dwa.
        
        a           G         a          G
        Dzisiaj przy stole dwa jajka w rosole,
        a      G          a   G
        z zieloną musztardą drób.
        a         G              a         G
        Nagle, spójrz szybko przez okno, do kroćset,
        a           G        a   G
        coś świeci, coś leci tu.
        
        
        a      G          a   G
        Wybiegamy przed dom,
        a           G       a   G
        coś się dzieje i skąd
        a        G       a        G             a
        pędzi, pędzi kareta bez kół, bez stangreta, 
        G         E       a   G
        trzy konie i czwartego pół.
        
        a     a        F        F
        Pasażerowie, latarnie na głowie,
        a         a       F            F
        a głowy czy mają to nikt się nie dowie.
        a        G        a      G
        Nic to pewnego, kareta tak leci
        a             G          a   G
        wciąż w górę, a nigdy w dół.
        
        a           G        a   G
        Spójrz, oddala się już,
        a      G          a   G
        już ogarnia ją mrok.
        a      G          a           G              a
        Zastawimy dwie sieci, może wreszcie w nie wleci
        G         E          a   G
        kareta za dzień lub za rok.
Fragment koncertu, który odbył się we wrześniu 2009 w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie. Muzyka i słowa - Mirek Hrynkiewicz Ballada w wykonaniu Mirka Hrynkiewicza i przyjaciół.
Brema, 16.03.2012 Koncert w teatrze "Bremen 62" Wykonanie: Mirek Hrynkiewicz Grażynka "Skrzat" Jackowska Ola Krotowska-Cacha Boguś "Jacko" Jackowski